Słuchajcie… zrobiłem sobie prezent na Mikołaja. I to nie byle jaki prezent. W końcu dotarł – mój własny, wielogłowicowy Snapmaker U1 !
Powiem Wam tak: już po otwarciu pudełka miałem banana na twarzy jak dzieciak, który dostał prezent pod choinkę. Sami zobaczcie.
Pierwsze wrażenia? Totalne wow. Wygląda pięknie, widać, że to jest dobra konstrukcja. Oczywiście całość na CoreXY, na wałkach liniowych, wałki w osi X są z karbonu. Głowice narzędziowe fajnie zwarte w całości, magnetyczna osłona daje się łatwo i szybko ściągnąć, żeby można było w razie awarii lub wymiany hotendu dotrzeć do środka. Same głowice na starcie wyposażone są w hotendy ze stali nierdzewnej. Zmiana głowic jest zaskakująco szybka. Przed zmianą głowicy, temperatura już dochodzi do nominału, żeby w momencie zmiany, extruder miał już odpowiednią temperaturę i nie czekał. To tylko 5s ! + mały rozpęd na wieży czyszczącej. Chociaż ja już przez przypadek włączyłem wydruk bez wieży, nie wyszło jakoś źle, aczkolwiek widać wtrącenia innego filamentu w miejscu gdzie nie powinno go być. Ewentualny rozbieg na wypełnieniu mógłby trochę uratować sytuację, ale z drugiej strony nie przesadzajmy, wieża czyszcząca to w tym przypadku parę gramów.
Ale! Zanim zacznę robić głębokie testy, porównania i wywody – potrzebuję trochę czasu, żeby sprawdzić wszystkie możliwe aspekty. Recenzja z prawdziwego zdarzenia na pewno wjedzie na kanał, spokojnie! Chcę ją zrobić porządnie, żeby faktycznie odpowiedzieć na pytanie: czy warto? A tymczasem… ja wracam do zabawy swoim nowym mikołajkowym cudem. I serio – to chyba najlepszy prezent, jaki mogłem sobie zrobić.
